Tag Archives: Dj Feel-X

Transfery do PFK z K44

Zwykły wpis

Nie podlega wątpliwości, iż pierwszym zespołem robiącym hip-hopowy szum na śląsku była grupa Kaliber 44. W dniu dzisiejszym ten fakt mógł zostać lekko przyćmiony przez zespół Paktofonika, również ze względu na popularność filmu „Jesteś Bogiem” w reżyserii Leszka Dawida. Ciekawym jest jednak to, iż w obu tych zespołach osobą frontową był śp.Magik, artysta, którego dyskografia składa się z zaledwie czterech albumów: „Księga Tajemnicza. Prolog” (1996), „W 63 Minuty Dookoła Świata” (1998), „Kinematografia” (2000) oraz wydanego pośmiertnie „Archiwum Kinematografii” (2002). Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której polski hip-hopowiec nie kojarzyłby którejkolwiek z tych płyt.

O czym pisałem już wcześniej, Kaliber 44 ma na swoim koncie trzy albumy, solową karierę Abradaba, karierę Djską Feel-X’a oraz zapowiedziany w bliżej nie określonym terminie album w pełnym składzie. Co się tyczy natomiast zespołu Paktofonika historia ta przedstawia się nastepująco. W 1998 roku na skutek wewnętrznych nieporozumień grupę Kaliber 44 opuścił Magik. Rok wcześniej Rahim wraz z zespołem 3 X Klan wydał album „Dom pełen drzwi”, który nawiązywał stylistycznie do klimatu debiutanckiej płyty K44. „Dom pełen drzwi” dziś zaliczany wraz z „Księgą Tajemniczą. Prolog” do wyznaczników nurtu nazwanego „psycho rapem” nie odniósł wówczas dużego sukcesu komercyjnego. Wkrótce po wydaniu płyty grupa się rozpadła, a Rahim szukał dla siebie nowego punktu zaczepienia. W tym samym czasie Fokus pisał swoje pierwsze rymy pod szyldem undergroundowej grupy Kwadrat Skład. Splot wydarzeń znany wszystkim z filmu sprawił, iż owa trójka zaczęła tworzyć wspólnie pod szyldem Paktofonika wpisując się na stałę w historię polskiego hip-hopu. Niestety końcem 2000 roku tuż po premierze „Kinematografii” w tragicznych okolicznościach zmarł Magik.

Po śmierci kolegi, Fokus wraz z Rahimem doprowadzili do wydania „Archiwum Kinematografii”, zagrali pożegnalny koncert w spodku po czym oficjalnie zakończyli działalność składu Paktofonika. W tym samym czasie założyli nowy zespół wraz z Dj’em Bambusem pod nazwą Pokahontaz, pod którego nazwą do tej pory ukazały się dwa albumy: „Receptura” (2005) oraz „Rekontakt” (2012).

Rahima poraz pierwszy słyszeliśmy już w kawałku „Psychodela” z debiutanckiej płyty Kalibra. Następnie, po rozwiązaniu grup 3XKlan oraz Paktofoniki wcielił się w role producenta muzycznego (Straho) czego efektem była producencka płyta pod nazwą „Eksperyment: PSYHO”. Drugi producencki album Rahima zatytułowany „Dynamol” ukazał się w 2007 roku. W tym samym czasie ukazała się wspólna płyta Rahima z L.U.C. (Kanał Audytywny) zatytułowana „Homoxymoronomatura”. W 2008 roku współtworzył soundtrack do filmu „Senność” realizująć utwór „SinuSoida”, w którym wystąpił Śliwka Tuitam. Rok 2010 to długo wyczekiwany pierwszy solowy album Rahima „Podróże po amplitudzie” oraz jego wznowienie w postaci płyty z remixami zatytułowanej „Amplifikacja”. Obecnie Rahim wraz Fokusem pracują nad kolejną płytą Pokahontaz, którą zaczęli promować teledyskiem do utworu „Habitat”. Warto nadmienić, iż Rahim jest również właścicielem wytwórni muzycznej Max Flo Records.

Fokus natomiast, już po odejściu z Kwadrat Skład ale jeszcze przed wydaniem Paktofoniki zrealizował kultową śląską składankę Usta Miasta Kast (marzec 2000), którą współprodukował wraz z IGS’em. Dla dzisiejszych słuchaczy ciekawostką będzie, że już na tamtej płycie mogli usłyszeć takie postacie jak choćby HST, BU, Bas Tajpan, Gutek, Jajonasz czy też Pih. W 2002 roku Fokus wraz ze Śliwką Tuitam (Ego) stworzyli projekt pod nazwą Pijani Powietrzem, wydając album pod tytułem „Zawieszeni w czasie i przestrzeni”.

W 2008 roku ukazał się pierwszy solowy album Fokusa zatytułowany „Alfa i Omega”. Druga solowa płyta Fokusa zatytułowana „Prewersje” ukazała się w 2011 roku. Aktualnie Fokus pracuje nad nowym albumem Pokahontaz oraz kolejną solową produkcją.

Los sprawił, że nie uświadczymy dziś już niestety na polskiej scenie talentu Magika i możemy tylko domniemywać, że gdyby żył byłby dziś jednym z czołowych Mc’s w tym kraju. Pozostaje nam śledzić poczynania równie utalentowanych kolegów po fachu i czekać na nowe projekty od Dj’a Feel-X’a, Joki, Abradaba, Fokusa oraz Rahima.

ps: Jesli chodzi o Fokusa, to pewnie znalazłbym w rękawie kilka ciekawych sytuacji, które napotkały nas w 2008 roku, kiedy to zagraliśmy sporo wspólnych koncertów. Niech póki co pozostaną one jednak w rękawie. W 2010 roku natomiast miałem okazję przeprowadzić z Fo krótki wywiad, którego owoce możecie sprawdzić poniżej.

Karim: Brałeś udział w wielu muzycznych projektach: Kwadrat Sqad, Paktofonika, Pijani Powietrzem, Pokahontaz oraz Fokus solo. Chciałbym poznać Twoje zdanie na temat tych, poszczególnych okresów Twojej kariery w kontekście Twojego spełnienia i zadowolenia artystycznego, odbioru hip-hopu w Polsce oraz tego jak zmieniło się Twoje podejście do muzyki na przestrzeni czasu?
Fokus: Na samym początku było to zauroczenie nową muzyką, odmienną od tego, co proponowały media, czy tego, czego słuchali nasi rodzice, a my, chcąc nie chcąc razem z nimi. Ta nowa muzyka, czyli hiphop wchodził powoli na ‚salony’ młodych ludzi, czyli grupy, takie jak Wu-Tang Clan, Onyx, Cypress Hill, The Fugees i inne były puszczane na przemian ze spuścizną można powiedzieć rockową – House of Pain, Biohazard, czy nawet Rage Against The Machine z Nirvaną. Dopiero rap po polsku, czyli Kazik (płyta „Spalam się”), choć nie był to hiphop, lub później Liroy, pierwsza płyta Wzgórza Ya-Pa-3 i w skrócie – na śląsku Kaliber 44 otwarły drogę dla wielu naśladowców. Rap, czyli sam sposób melodeklamacji, oraz hip-hop – kultura, która go otacza (tzw. 4 elementy: rap, graffiti, break dance, i DJ’ing) „przeszczepiony” ze Stanów, stworzył warunki artystycznej alternatywy dla spędzania czasu na niekoniecznie sezonowych, czy prawnie dozwolonych formach rozrywki młodych ludzi w blokowiskach. Na samym początku była, więc to tzw. zajawka (zajawić się czymś, czyli zacząć coś robić, ponieważ to coś się spodobało, więc robienie tego daje ogromną satysfakcję). Dopiero w momencie osiągnięcia przez Paktofonikę sukcesu zajmowanie się muzyką okazało się dla nas drogą na życie, a nie tylko fascynacją. Potężne nakłady płyt, setki, czy tysiące ludzi na koncertach, koncerty grane w całej Polsce, w ogromnej liczbie przez kilka lat. To daje do myślenia i szybko uczy. Media mówią o hiphopie – Warszawa zaprasza do siebie na wywiady do telewizji i radia. Powstają hiphopowe gazety, skateshopy, gdzie ubierają się hiphopowcy, gdzie grafficiarze mogą kupić wyspecjalizowane spraye i osprzęt. Potem media wodzone za nos przez wykresy oglądalności po prostu „zapominają” o hiphopie. Udało się im w świadomości polaków zaszufladkować „tą dziwną muzykę z blokowisk”, nadano jej nalepkę – znane/nie trzeba się już bać. Wręcz podśmiewano się w kabaretach, celebryci „rapowali” w telewizji. Powstał stereotyp hiphopowca – przygłup w dresie i czapce na osiedlowej ławce.  Programy o hiphopie usuwano z anteny tak szybko, jak powstawały. Na nowe teledyski w telewizji mówiono: „Hiphop? Nieeee my już tego nie gramy”. I można by powiedzieć, że tak jest do dziś. Gdyby nie jedno „ale”. Nadal mamy setki ludzi na koncertach, hiphopowcy poszli po rozum do głowy, wydorośleli (co słychać w tekstach). Ci, którym najbardziej zależało wzięli sprawy w swoje ręce, zaczęli promować się sami. To, co nadal pokazywały media, to już nie był hiphop, to była jego parodia, w okrutnym, polskim, komercyjno-kiczowato-discopolowym wydaniu. Ale siła tej muzyki została w prężnym, niezależnym podziemiu. Internet otworzył nowe możliwości. Tak, więc pokrótce jest to opowieść jak ewoluował polski hiphop. Dziś ma się dobrze, o ile nie świetnie. Jedynie nie ma go w mediach.

Karim: Stawiając Twoją osobę, nie tylko w pozycji wykonawcy, ale także obserwatora polskiej sceny hip-hop chciałbym dowiedzieć się, kto Twoim zdaniem jest najbardziej rozpoznawalnym raperem w Polsce dzisiaj, a kto był dekadę temu, gdy wychodziła Paktofonika?
Fokus: Najlepiej jest to sprawdzić na liście sprzedaży z tamtych lat. Jednym z podstawowych wyznaczników jest/była lista sprzedaży OLIS ( http://olis.onyx.pl/listy/index.asp?lang= ) Trudno mówić kto jest, a kto był. Najbardziej prężnym artystą (widocznym „na zewnątrz” światka hiphopowego) na pewno jest O.S.T.R – poparty świetną promocją wytwórni Asfalt. Jednak tak na prawdę ta muzyka żyje własnym, niekontrolowanym, wiec i niezależnym życiem, a artystów jest wielu i reprezentują świetny poziom. Polski hiphop jest widoczny i doceniany w Europie. O przyczynach tego stanu rzeczy pisałem w pierwszym punkcie.
Karim: Szufladkowanie takiego stylu muzycznego jak hip-hop jest w pewnym sensie zaprzeczeniem samym w sobie, ponieważ z założenia hip-hop nie powinien być ograniczony żadnymi ramami tworzenia. Nie da się jednak ukryć, że wykonawców hip-hopowych można podzielić na uprawiających nurt: uliczny, komercyjny, intelektualny, bragga itp.itd. Jaki według Ciebie powinien być hip-hop ( w pojęciu muzyki, nie subkultury). Czym powinien, jeśli w ogóle różnić się od muzyki popularnej propagowanej dzisiaj w mediach?
Fokus: Hiphop jest muzyką prawdy. To, czym raczą nas media, jest przysłowiowym gównem owiniętym piękny papierek. Za produkcjami tymi stoją korporacje, potężne pieniądze, drogie studia nagrań i wykresy sprzedaży. Artysta, o ile w ogóle nim jest ma niewiele do powiedzenia, chyba, że jest „naszym” – czyli mediów artystą, który swoją muzyką wpasowuje się w bezpieczną niszę nijakiej, sentymentalnej, czy pseudo przebojowej piosenki dla mas. Tu wszystko rozbija się o pieniądze. Koncerny same tworzą i promują swoje „gwiazdy” we „własnych” mediach, bo to się opłaca. Z hiphopem jest inaczej, dodatkowo o wiele inaczej niż w USA, gdzie country stanowi muzykę dla małych miasteczek i wsi, a hiphop romansujący z popem stanowi główny trzon muzyki popularnej. W polsce hiphop przyjął się i ewoluował na swój sposób, podobnie jak każda scena hiphopowa w innych krajach. Zaletą tej muzyki jest jej elastyczność. Tworząc, można ją interpretować na wiele sposobów, lub dążyć do źródła, do hiphopu w czystej formie. Do mediów powinny trafiać wartościowe kawałki, jednak trafiają te, które przejdą przez sito typu: czy to odpowiednia papka dla naszego masowego słuchacza. Natomiast ta prawdziwa scena, można powiedzieć, że internetowa/koncertowa, czyli słuchacze tego gatunku świetnie orientują się jak ma brzmieć ta muzyka i to oni weryfikują „listę przebojów”.
Obrazek

Zakon Marii

Zwykły wpis

 Nazwa „Zakon Marii” funkcjonowała wokół zespołu Kaliber 44 na podobnej zasadzie jak „AGRO” przy Wzgórzu Ya Pa 3, czy też „Klima” przy Moleście. Kaliber 44 to grupa powstała w Katowicach w składzie śp.Magik, Joka, Dab oraz od 1998 roku Dj Feel-X. W 1996 roku nakładem SP. Records ukazał się debiutancki krążek zespołu zatytułowany „Księga Tajemnicza – Prolog”. Album znalazł 100tys nabywców. Nie jest dziś tajemnicą, że zespół chciał wydać swój debiut w śląskiej wytwórni Metal Mind Productions, która z owej propozycji wtedy nie skorzystała. Płyta ta, oprócz kariery zespołu otworzyła również nowy nurt w polskim Hip-Hopie nazwany przez twórców „hardcore psycho rapem”. Najbardziej zapamiętanym numerem z tego krążka został singiel „+ i –„ traktujący o obawach Magika przed wynikiem testu na obecność wirusa HIV. Przy debiutanckiej płycie Kalibra 44 z zespołem współpracowały takie postacie jak m.in. Jajonasz (dziś występujący pod pseudonimem Lukatricks ), Gano czy też Rahim (wówczas członek 3XKlanu). Myślę, że Księga Tajemnicza to jedna z tych niewielu płyt, które przetrwały próbę czasu i całkiem przyjemnie słucha się tego niepowtarzalnego albumu również w dzisiejszych czasach

W 2010 roku miałem okazję przeprowadzić krótką, aczkolwiek bardzo ciekawą rozmowę z Sebastianem Filiksem aka Dj Feel-X, urodzonym w 1978 roku. Dj Feel-X uważany jest za jednego z najlepszych polskich dji. Wraz z djem Bartem wchodzi w skład turntablistycznego duetu Mad Crew. Jest również blisko związany z ekipą towarzyską Baku Baku Skład. Oprócz bycia członkiem kolektywu K44 współpracował m.in. ze Wzgórzem Ya Pa 3 oraz z Kazikiem, przy jego najbardziej „rapowej” płycie zatytułowanej „12 Groszy”. W 2007 roku Feel-X otworzył swoje własne studio nagrań oraz wytwórnie płytową pod nazwą Siła-Z-Pokoju Version Records. Nasza rozmowa odbywała się przez telefon, a jako iż Sebastian jest osobą mówiącą w bardzo ciekawy sposób postanowiłem przełożyć ją na język pisany niemal słowo w słowo.

Konrad Kazanecki: Jesteś uznawany za jednego z najlepszych dj’s w Polsce. W Twoim hip-hopowym cv znajdziemy takie nazwy jak Kaliber 44 czy też Kazik Staszewski. Jak oceniasz scenę turntablism w naszym kraju na przestrzeni ostatniej dekady? Kto, według Ciebie jest dziś w pierwszej trójce dj’s w kraju nad Wisłą, jeśli chodzi o skreczing? Czy zauważasz jakieś młode osobowości szczególnie wyróżniające się na scenie?

Dj Feel-X: Na pewno dużo zmieniło się przez te wszystkie lata. Ci, którzy byli zadedykowani temu od początku, a nie tylko chwilową zajawką robią to do dzisiaj. Jednak w pierwszej trójce dj’s, którzy skreczują przez te lata chyba nie zmieniło się nic. Numerem jeden wśród dj’i, którzy skreczują przez ten cały czas, w pełnym tego słowa znaczeniu, pisanym w jakimkolwiek języku, nawet pretoriańskim jest Dj Eprom. I to już jakby zostanie w ten sposób, bo nie jest w stanie nikt przeżyć tego, co on przeżył i przełożyć tego na gramofony. Chyba, że kiedyś zmienię zdanie to ci dam znać, ale powątpiewam. Jest to dj, któremu obiecałem po mistrzostwie świata, że będzie zawsze w „top friends” na moim profilu myspace, żeby cały świat, który docenia mnie i może zobaczyć mój profil mógł wejść na jego stronę i sprawdzić jego dokonania.

Zawsze byłem również wielkim fanem skreczy Dj’a Twistera i tu bym go posadził na drugim miejscu, ponieważ wydawało mi się zawsze, że jest to dj o wyjątkowej precyzji, wyjątkowym timingu, znający teorie old schoolu jeśli chodzi o skrecze. Zajmujący się nie tylko skreczowaniem, ale i graniem imprez, nie tylko skreczowaniem na innych produkcjach, ale robieniem też własnych mixtape’ów. Z drugiej strony nie ma go aż tak dużo na scenie, więc jest to, że tak powiem moja prywatna sympatia dj’ska. Więc Dj Eprom, Dj Twister, a trzecie miejsce… ciężko powiedzieć, tutaj jest bardzo długo nic, bo dj’e, którzy skreczują dobrze, których ksywek nie chciałbym tutaj wymieniać, żeby nie przytaczać ich do tej trójki… jest ich już sporo, ale mimo to odbiegają w moich oczach od tych dwóch dj’i których wymieniłem.

Konrad Kazanecki: A jeśli powiem Dj Krime?

 

Dj Feel-X: Bez wyróżnienia, jeśli patrzymy w tych kategoriach, o których mówiłem wcześniej. Jest to człowiek, którego postrzegam jako muzyka-dj’a. Mam dla niego całkowicie inne zastosowanie w swojej hierarchii. Jest to przede wszystkim super miły, kulturalny, mega rozwinięty intelektualnie człowiek. Z dobrej rodziny, z dobrego przykładu, który dawał mu jego brat, mówię tu w sensie dj’skim. Jego ojciec jest bardem krakowskim, grającym na gitarze. Także Dj Krime ma jakby to podłoże, gra na skrzypcach, gra na klawiszach, natomiast nie wyróżniam jego umiejętności skeczowych jako wyjątkowe. Pamiętam, że naprawdę odpływałem przy skeczach Twistera czy przy skeczach Eproma, natomiast z Dj’em Krime’em jest sytuacja taka, że… oczywiście jego imprezy z Jim’em Dunloop’em, z Danielem Drums’em z żywym składem itd. W ogóle dużo rzeczy, które miały miejsce w karierze dj’a Krime’a włącznie z Woodstokiem to są bardzo zacne rzeczy, natomiast nie jestem w stanie ci powiedzieć czy mógłbym go umieścić na trzecim miejscu, raczej nie. Dwa pierwsze miejsca podałem, natomiast na trzecim miejscu zostawiłbym póki, co trójkropek, który mam nadzieję wypełni jakiś młody człowiek, który zaskoczy mnie kiedyś swoim mixtape’m i swoim potencjalnym trzecim miejscem, jednak to do tej pory się nie wydarzyło.

 

Konrad Kazanecki: Przeszedłeś w tym momencie niejako do drugiej części mojego pytania, to jest czy zauważasz dzisiaj na scenie jakąś młodą twarz, która jeśli nie teraz to w przyszłości mogłaby ewentualnie stanąć na tym trzecim, póki, co wykropkowanym miejscu?

 

Dj Feel-X: Tak, oczywiście są dj’e, którzy wystartowali w zawodach wszelkiego rodzaju i wszelkiego namaszczenia. W zawodach rodec’a i zawodach vestax’a, zawodach dmc, zawodach na przeróżnych skreczsesjach, zawodach Its itd. Nie śledzę tego na bieżąco. Jestem dj’em nie-turntainblistą, jeśli chodzi o zajawke. Nie jestem osobą, która śledzi, kto, gdzie, jakie mistrzostwo i które miejsce zajął itd. Spotkałem gigantyczną ilość polskich dj’i. Kiedyś słowo „DJ” w moim telefonie przewijane ciągłym wciśnięciem w dół trwało półtorej minuty i zajmowało 460 miejsc, więc jakby temat znam od podszewki. Nie zauważam jednak takich jednostek, które by na tyle progresywnie parły do przodu żebym nie zauważał ich jako dj’i imprezowych, ale dj’i turntainblistów. Bo chyba o to pytasz, bo jeśli pytasz o imprezy grane, klubowe to powiem ci, że ja takie gram 16 lat i nie jeżdżę na żadne inne klubowe imprezy, nie jeżdżę na koncerty innych artystów, nie chodzę do klubów na imprezy innych dj’i, często, gęsto zdarza mi się nawet nie zostawać na secie dj’a który gra ze mną na imprezie ze względu na czas, zaangażowanie i na odległości, które nas dzielą. Często robię swoje i po prostu wyjeżdżam. Więc nie zauważam tu nikogo nowego na polskiej scenie, kto rokowałby na tyle nadziei, żebym mógł ci powiedzieć oooo tam dj butelka to jest wypas, dj nakrętka też, ale dj buletka, jego cuty mi najbardziej pasują – nie ma takiej osoby. Nie śledzę i nawet na tyle na ile się orientuje uważam, że nie ma takiej osoby. Na tyle napierającej do przodu, żeby można było o niej usłyszeć, żeby nie trzeba było szukać informacji na jej temat. Czyli człowiek, który jest „out for fame”, to jest to, co chyba hip-hopowi towarzyszyło od zawsze. Czyli jeśli chcesz robić hip-hop to musisz nim być, jeśli chcesz nim być, i być w ogóle to musisz go robić tak, żeby ludzie wiedzieli, że go robisz. Jeśli go robisz po cichu to będziesz cichym hip-hopowcem, jeśli go robisz głośno to będziesz głośnym hip-hopowcem. W świecie break cor’u i świecie hard techno, w świecie w ogóle techno muzyki granej z gramofonu bądź też maszyny jest pojęcie „najgłośniejszego dj’a w Polsce”. Nie ujmowałbym sobie, możliwe, że jestem na pierwszym lub drugim miejscu w tym tytule i możliwe, że jestem najgłośniejszym lub prawie najgłośniejszym dj’em w tym kraju, w sensie gadania przez mikrofon i robienia hałasu. Natomiast w acid i hard techno jest to sytuacja grania bardzo głośno, posiadania takich częstotliwości i takich masterów kawałków, że po prostu jest zajebiście głośno na imprezie. Jeśli tak głośno byłoby o jakimś młodym dj’u turntainbliście, talencie, którego gwiazdka pobłyskuje i nawet rozświetla całą scenę, to bym o tym wiedział, ale takiej osoby nie ma.

 

Konrad Kazanecki: Jako dj z piętnastoletnim stażem miałeś okazję grać imprezy, koncerty przed różną publicznością. Czy zauważasz jakieś szczególne zmiany w audytorium polskiego hip-hopu?

 

Dj Feel-X: Wiesz, tak jak rośnie mój staff do góry, tak samo rosną moje lata. Więc jeśli w 1995 roku w moim mieście 25-tysięcznym hip-hopu słuchało 9 osób, które należały do ekipy Mad Crew i wszystkie te osoby miały wtedy o 15 lat mniej niż teraz, to z każdym dniem, każda kolejna zarażona osoba hip-hopem w Końskich powiększała grono tych 9 osób. Z każdym dniem my również starzeliśmy się o kolejny dzień. Więc jeśli osoba zarażała osobę młodszą od siebie, dochodziło do sytuacji, kiedy ten, wtedy „świeżak” mógł zdobyć wiedzę bardzo szybko tą samą, mając jednocześnie mniej lat na karku. Ja miałem wtedy powiedzmy 20 lat, ta osoba miała 15, ja miałem 25, ona miała 20 itd. Tym samym nie unikniemy, że czas płynie i jeśli ja z punktu, w tej chwili, nie dj’a z 15-letnim stażem, a ze strony 32-letniego mężczyzny mogę spojrzeć na tą publiczność dzisiaj, to muszę ci też powiedzieć, że mam 3-letnią córkę. I kiedy wchodzę na imprezę i widzę dziewczyny, które mają plus 12 lat życia mojej córki, są na mojej imprezie, tańczą, palą papierosy i mają po 15, 16 lat to mogę powiedzieć, że zrobiło się delikatne gówniarstwo. Z drugiej strony byłoby to też nie fajnym określeniem, dlatego, że ja się postarzałem, a dziś coraz częściej, coraz młodsi ludzie mają dostęp do informacji, bo na przestrzeni 15 lat mojego stażu nie tylko zmieniliśmy hip-hop w Polsce, ale i zmienił się świat. Mamy teraz twittera, mamy facebooka, mamy myspace, mamy naszą-klasę, mamy google, mamy google chrom, mamy google calendar, mamy google maps i wiesz mamy ogólnie dostęp do informacji jakichkolwiek. Możemy zobaczyć ziemię z kosmosu i zobaczyć czy fajne będziemy mieli sąsiedztwo chcąc kupić działkę pod zabudowę. Więc, nie mogę powiedzieć, że są to za młodzi ludzie. Są to młodzi ludzie, ale nie wiem czy są oni za młodzi na hip-hop, bo czegoś takiego nie można o nikim powiedzieć. Czy oni są po prostu dużo młodsi ode mnie. Jedno, co mogę powiedzieć na pewno to, że w wieku, kiedy ja miałem i kończyłem 18-stkę do klubu na imprezę szły osoby starsze. Nie było w latach 90-tych tak młodej publiczności na imprezach. Jeśli jechałem na jam to b-boye czy grafficiarze mieli po naście lat od 15-stu w górę, rzadko, kiedy się zdarzało, że ktoś w wieku 15-stu lat robił coś fajnego, lub miał coś do powiedzenia. Dzisiaj jest taki ogrom informacji, że zatarły się granice wiekowe i wszyscy jesteśmy przez to też młodsi. Nikt już nie widzi, jeśli ty się odmłodzisz w sensie psycho-fizycznym, że masz 32 lata. To już dla ludzi nie ma znaczenia. Jeśli robisz dobrą robotę to nie ważne, w jakim jesteś wieku.

 

Do tego pytania trzeba by skonkretyzować jeszcze jedną sprawę. My robiliśmy hip-hop na podstawie pewnych old schoolowych jakby kanonów tekstowo-lirycznych, które do nas docierały z nagrań amerykańskich artystów. My wtedy mieliśmy hasła, które nas napędzały i które były mądrymi postulatami i hasłami ideologicznie naprawdę wzniosłymi typu: „out for fame”, typu „come correct”, typu tego, że hip-hop nie jest po to, żeby się chwalić, że jesteś hip-hopem, że nie tylko go robisz, że musisz go czuć itd. Powiedz mi jakie dzisiaj hasło może od amerykańskiego czyli, że tak powiem najbardziej zakorzenionego hip-hopowca otrzymać młody człowiek? „grill, whores,  fuck bitches, make money, get better cars”?! To jest to. Dlatego, jeśli mógłbym o audytorium coś powiedzieć to ci starsi ludzie, którzy wyrośli na dobrych ideałach i na dobrych wzniosłych ideologicznie postulatach, oni są dalej najlepsi. Oni są najlepszą publicznością. Oni są najlepszymi graficiarzami, oni są najlepszymi dj’ami. Anektując do poprzedniego pytania, wymieniłem ci dj’i, którzy są w ogóle nie new school’owcami. Dlaczego? Dlaczego to drugie pytanie musisz w ogóle zadać? Dlatego, że gdyby hip-hop szedł dobrą drogą w Polsce, jak i zresztą na całym świecie to progres byłby nie tylko w tym, żeby jednostkę wychować i żeby dorobiła się ona, ale żeby wychować sobie społeczeństwo. Pozwolę sobie podać ci pewien przykład. Miałeś zapewne takie uczucie, kiedy ktoś ci powiedział, że idzie do szkoły celnej albo na adwokata. Chodzi mi o uczucie, kiedy przez głowę przechodzi ci myśl: bardzo fajnie, że idzie do szkoły celnej, bo może uda mi się w przyszłości coś przemycić, a mój kolega celnik przymknie na to oko. Cieszyłeś się, że on idzie do szkoły celnej lub prawniczej, bo myślałeś, że uda ci się wychować sobie swojego celnika, swojego adwokata, swojego sędziego. I teraz to, kogo ja chcę wychować: ja chcę wychować młodego ogarniętego człowieka, gadającego w kilku obcych językach, który skreczuje, gra imprezy, obsługuje pro-tools’a, do tego potrafi zapowiedzieć swoją imprezę na video, ładnie się ubiera, dba o zęby i dba o skórę i dba o swoją postawę i swoją fizykę, ma fajną dziewczynę i nie daje sobie wejść przez nią na głowę. To jest osoba, którą ja chcę wychować. A kogo chce wychować dzisiejszy hip-hop w Polsce? Takie pytanie trzeba sobie zadać. I taką mamy publiczność. Taką, jaką hip-hopowiec chce sobie wychować publiczność, taką publiczność będzie miał. Jeśli dissują się raperzy, wyzywają się od kurew, będą mieli dissujących się młodych ludzi wyzywających się od kurew. Jeśli dj’e przestaną skreczować na winylach, będziemy mieli dj’i skreczujących na czymś innym. Jeśli przestaniemy używać gramofonów, przejdziemy na kontrolery vestaxa to wszyscy za jakiś czas będą używali kontrolerów vestaxa. I to nie będzie rzecz nienormalna tylko naturalny progres. Dlatego ja mogę powiedzieć, że publiczność w Polsce się nie zepsuła, ale się też nie poprawiła. Publiczność w Polsce idzie swoją własną drogą, drogą dzisiejszych mediów, dzisiejszych portali internetowych, dzisiejszej mody. Bardzo rzadko zdarza się, że możesz komuś wytłumaczyć, co znaczy zmiksowanie kawałka, bo dla mnie to nie znaczy dopasowanie utworu w tempie i w tonacji, ale przede wszystkim w tekście. Więc jeśli miksuję ze sobą dwa kawałki to miksuję dajmy na to „What’s love got to do” Fat Joe z piosenką innego artysty traktującej również o miłości. Nawet, jeśli zmiksuję „What’s love Got to do” z „California love” to, pomimo, iż utwory są o zupełnie innej tematyce to słowo „love” będzie tutaj łącznikiem. I czy ktoś kocha Kalifornię czy ktoś kocha miłość, czy którąkolwiek z rzeczy, którą miłość wniosła do jego życia to ja będę myślał o tym daleko-idąco, trój, cztero planowo.

Konrad Kazanecki: Ale czy nie uważasz, że w Polsce na imprezach mało osób w ogóle zastanawia się, a jeszcze mniej w ogóle rozumie, co kryją angielskie teksty?

 

Dj Feel-X: Myślę, że sporo ludzi w Polsce rozumie teksty angielskie, tylko, że teksty angielskie dzielą się na teksty brytyjskie, amerykańskie, teksty grime’owe, teksty slangowe i jeszcze teksty gangsterskie. Bardzo mało ludzi rozumie teksty gangsterskie gdzie ktoś mówi: „1-8-7 on the madafuckin’ cop”, bardzo mało ludzi rozumie, co to znaczy „mate”, że to jest nie od słowa „służąca” tylko od słowa „przyjaciel”. Niewiele osób rozumie, o co chodzi w wyrażeniu „I got you baby”, że to nie jest gejowskie, kiedy mówisz tak do kolegi. Niewiele ludzi wie, co to znaczy „hasiok”. To są naleciałości regionalne. Tego nie nauczą cię w szkołach. Język angielski w szkołach jest przekazywany cały czas w ten sam sposób. Uczą cię czasów, gramatyki, pisowni, literowania, ale nie uczą cię nowych naleciałości, bo wiesz tak jakby to Miodek powiedział język musi pozostać szlachetną formą, bo gdybyśmy wszyscy dodali do niego od siebie jedno słowo to byłby jednym wielkim hasiokiem, czyli śmietnikiem. Dlatego wydaje mi się, że wiele ludzi rozumie te teksty, pytanie brzmi tylko czy mają one dla nich jakiekolwiek znaczenie. Bo jeśli Jennifer Lopez weźmie kawałek od The Beatnuts’ów i zaprosi do współpracy Jadakiss’a i zrobi z nim kawałek „I’m still I’m still Jeny from the block” to czy to źle, czy dobrze? Moim zdaniem to zajebiście dobrze, bo co by się nie działo to ten przewodni motyw muzyczny tego kawałka jest jakby dalszym recyklingiem muzyki, a ona jest ciągle tą samą Jeny from the block, Jeny from the Bronx. Czyli Bronx wciąż ma głos. I obojętne tutaj czy Bronx śpiewa z Shakirą czy z Britney Spears, czy Justinem Timberlake’em to Bronx wciąż śpiewa. I czy jak ja nagram kawałek „Real konopia” na płycie Jarosa to czy dzieciaki pomyślą o tym, o czym ja śpiewam? Czy przesłuchają kawałek, zrozumieją, o czym ja mówię i razem z jego wyłączeniem będą mieli go w dupie? Bo zrozumieć tekst to nie znaczy zrozumieć słowa, że jak ja mówię one, two three tzn. raz, dwa, trzy. Ponieważ może ja mam do przekazania coś głębszego. Raperzy od zawsze używają słów jako fortelu, oni są w stanie słowami i metaforami kogoś urazić albo sprawić, że ktoś w ogóle się poczuje osaczony. Rap jest bardzo głęboką formą wypowiedzi i wydaje mi się, że ma w sobie bardzo dużo rzeczy, które trzeba pojmować w specyficzny sposób. Wydaje mi się, że takiego hip-hopowego, prawionego, true schoolowego zrozumienia liryk, analizowania wierszy artystów, których się szanuje nie ma już tak dużo. To jest dzisiaj drugoplanowe. Najpierw jest fajna tonacja głosu, czyli jest Nate Dogg, Nate Dogg jest fajny, bo robi „smoke weed everyday” ale czy złym jest kawałkem utwór „Hey now” Xzibita? Nie jest, jest zajebistym, jest bardziej komercyjnym, ale ma przekaz. Jeśli go złapiesz to jesteś tym kawałkiem. Jeśli wiesz, o co chodzi w „mój prywatny wszechświat”, albo wiesz, co to znaczy „CZK” albo „OPK”, jeśli wiesz, co znaczy jakaś tam kombinacja słów w rapowym tekście to wejdziesz głębiej. Jeśli chcesz tylko posłuchać to zostaniesz biernym słuchaczem. Jeśli mówimy tu o hip-hopie jako o kulturze to hip-hop można robić zawsze. Ja rozmawiając z tobą w ten sposób reprezentuję hip-hop, mam tatuaż, patrzę w lustro, widzę go i wiem, że nim też reprezentuję hip-hop, oglądam telewizję, gdzie w programie „Śpiewaj i walcz” jest moja koleżanka Nuno, z którą kiedyś grałem imprezę i to też jest hip-hopem, zaraz się ubiorę włożę spodnie i też będzie hip-hopem. To można robić zawsze, ale czy można wejść głębiej? Wydaje mi się, że to się już trochę rozmyło. Nie ma już tyle czasu na to, żeby wejść głębiej, bo jeśli wejdziesz głębiej to zostaniesz przydzielony do jednej z grup. A ludzie nie chcą dzisiaj być za bardzo segregowani. Ludzie wolą być w tej chwili bardziej uniwersalni, coś w rodzaju robot kuchenny, który też sprząta. Kiedyś pomyślałbyś, że odkurzacz nie może dotykać twoich kanapek, ale dzisiaj skoro kurwa może podkurzać, posmarować masło, to, czemu nie. A to czy będzie on miał na sobie jakieś zarazki to już jest jeden chuj. Dlatego wydaje mi się, że dzisiaj są takie subkultury nie w stylu hip-hopowcy, metalowcy, punkowy, regowcy tylko po prostu regowa społeczność chodzi na hip-hopowe imprezy, hip-hopowcy jeżdżą na jam, na sound clash’e, techno-maniacy, żeby wyluzować z dopalaczy wpadają na imprezę reggae itd. Aczkolwiek ja jadę z ostrymi techno-maniakami na imprezę i czuję się u nich najlepiej. Oni mają najlepsze podejście do wszystkiego. Najlepszą, najbardziej hardcore’ową i najbardziej podziwianą przeze mnie w tym momencie subkulturą jest społeczność break-core’u, gdzie dj stoi za nagłośnieniem. Gdzie nie ma możliwości, żeby do dj’a podejść i mu powiedzieć jaką chce się piosenkę. W ogóle w tej kulturze nikt nie myśli takimi kategoriami. Tam nie ma czegoś takiego jak wokal. To po prostu muzyka tak napierdala z głośników, że ci krew z oczu płynie.

Ja bym ci chciał sprzedać do tego wywiadu pewną metaforę. Spróbuj popatrzeć okiem operatora kamery. Spójrz na sytuację w stylu kanapa. Kanapa stoi i jest pusta. Dj w pozycji hip-hop to dj, który stoi za kanapą, a na kanapie siedzi mc. Dj w pozycji dancehall to dj, który jest na kanapie, a za kanapą stoi mc. Dj, który jest w pozycji techno to dj, który stoi za kanapą, a nikt przed nim nie stoi. I to jest taka metafora, która ukazuje pokorę w muzyce w sensie geometrycznym. Raper to taki, co wychodzi i się chwali: ja jestem taki, taki, jestem najlepszy, jestem zajebisty, a dj jest z tyłu. MOŻE raper pokaże ręką na dj’a z tyłu i powie: „give it up for my dj”. Jeśli popatrzysz na dancehall, dj to ten, który nawija, a ten, który gra to jest selektor. Selektor jest z przodu, a nawijający są z nim w didżejce, za dj’em, bo dj gra riddim, a mc’s są z nim w didżejce, czyli dj znowu jest z tyłu. A jeśli chodzi o muzykę techno dj jest totalnie z tyłu, ale przed nim jest to, co najważniejsze – nagłośnienie, czyli to, po co w ogóle żyjemy. Robimy muzykę i w rzeczywistości, w najbardziej elementarnym momencie sprowadzamy to do dźwięków, które wylatują przez głośniki. Jednocześnie mogę powiedzieć, co się zmieniło na gorsze w Polsce, to dźwięk. Ludzie nie starają się zrobić fajnych skreczy o dobrej jakości, equalizacji, fajnych nagrań, które mają zajebiste brzmienie itd. tylko cisną w to internetowe gówno na mp3 i później tak to wychodzi, jakbyś wszystko skompresował do 128, a później żeby pochwalić się kolegom zrobił z tego 320-stkę. I to jest jakby zapomnienie początkowej fazy, czyli robienia tego po to, żeby wydawać z siebie dźwięk. Nie robisz tego, żeby wyglądać ładnie, ani żeby zaszpanować przed dziewczynami, tylko żeby po prostu wydawać z siebie dźwięk. I ten dźwięk powinien być w Polsce głośniejszy, lepszej jakości i częściej wydawany. Nie z powodu jakiejś okazji, piątków, końca roku. Ludzie powinni wynosić na balkon gramofony, puszczać muzę z samochodów pod blokami, jeździć z mocno odpaloną muzą, z odkręconymi szybami. W ogóle powinno być więcej muzyki, ale niestety nie jesteśmy w Puerto Rico i tak nie będzie wiesz…

Konrad Kazanecki: Co Cię irytuje w na polskiej scenie hip-hop? Jakie zmiany chciałbyś żeby zaszły na tym gruncie? Jeśli miałbyś moc sprawczą i mógł zmienić jedną rzecz na polskiej scenie hip-hop to, co by to było?

 

Dj Feel-X: To jest pytanie, nad którym trzeba by się długo zastanowić, żeby nie udzielić odpowiedzi, którą bym później chciał upgrade’ować. Tak wiele rzeczy jest do zmiany, że nie wiadomo, którą wybrać jako tą pierwszą i najistotniejszą. Ja ci jedną rzecz powiem. Polsce przydałoby się podzielenie obowiązkami, czyli sprowadzenie wielu ludzi na ziemię, w ten sposób, żeby prasa zajmowała się pisaniem, telewizja nadawaniem w eter programów telewizyjnych, radio puszczaniem tego, co należy, ludzie pisali na portalach to, co jest istotne, ci, co nagrywają nagrywali, ci, co mają studia mieli robotę, żeby ci, którzy nagrywają przychodzili do nich nagrywać. Ci, co malują, żeby nie musieli malować wesołych miasteczek, tylko żeby wszelkiego rodzaju fundacje, organizacje wykorzystywały sztukę graffiti do przekazywania konkretnych treści. Tak jak to jest w krajach trzeciego świata, gdzie wystarczy narysować kondom i wszyscy wiedzą, że trzeba kondom założyć przed uprawianiem sexu, żeby nie złapać AIDS. Analogicznie, co bym zmienił w Polsce to wyspecjalizował naszą subkulturę. W taki sposób, żeby nie każdy był omnibusem, bo w Polsce każdy jest od wszystkiego. Ludzie mają domowe studio, sami robią sobie stronę internetową, sami ją redagują, sami o sobie piszą, sami sobie robią recenzję, sami siebie słuchają, sami kupują swoje płyty, sami je wydają i w rzeczywistości, po co im ci fani, te albumy, myspace’y, facebooki i portale internetowe jak w rzeczywistości nie dociera to do takiej publiczności, do jakiej docierałoby, gdyby raper zajmował się rapowaniem, dj dj’owaniem, a tancerz tańcem. A nie, że pojawiają się sytuacje, że tancerz potrzebuje muzykę do swojego układu tanecznego i on w ogóle nie pomyśli o tym, że jest mu potrzebny dj. A dlaczego nie pomyśli? Bo żaden dj nie dał mu do zrozumienia, żeby mu się mógł przydać. Jak ktoś nagrywa dzisiaj nagrania to nie myśli o tym, żeby wynająć studio, tylko myśli o tym, żeby sobie kupić sprzęt.

 

Konrad Kazanecki: A czy nie wchodzą tutaj w grę finansowe kwestie? W sensie czy nie wpływa na to po prostu sytuacja ekonomiczna u nas w kraju?

 

Dj Feel-X: Wiesz co, nie wydaje mi się. Przykładowo u mnie w studio godzina pracy kosztuje 50zł, ale za dwie godziny płacisz 75zł i każda następna godzina 37,5zł. Myślę, że 1500zł za 50 godzin w profesjonalnym studio, w którym to czasie jesteś w stanie zrealizować 10-cio kawałkową płytę to nie jest wiele. Jaki sprzęt da ci możliwość nagrania płyty za 1500zł? Więc, wiesz tutaj kwestia jest tego typu, że może rzeczywiście mentalnie komuś się wydaje, że: łoooo jakie to koszty, do studia to nie, grafik to nie, ale gdyby wszyscy robili to co do nich należy, to wszystko miało by lepszy wygląd. Nie byłoby opcji typu Tadek z Balszewa zorganizował koncert, na który pojechało trzech zajebistych raperów i nie dostali pieniędzy za swój występ, a nawet zwrotów. I wtedy w Balszewie wszyscy powiedzą: nie no ten hip-hop to jest jakiś rozjebany, przecież oni przyjechali narajani, jeszcze się tam pokłócili. Ale nikt nie pomyśli, że typy zajarali, żeby się uspokoić, a pokłócili się, bo organizator im nie wypłacił pieniędzy. Inna sytuacja, jak zobaczysz plakat na mieście, na który ktoś zapomniał wrzucić daty i ty będziesz wiedział, że Abradab gra koncert, ale nie będziesz wiedział kiedy? albo za ile bilet? albo gdzie można kupić w przedsprzedaży bilety? Bardzo mało prawdopodobne, że w dzień imprezy ci się o tym przypomni. Czy gdyby organizator imprezy był organizatorem, manager managerem, a grafik grafikiem to czy nie lepsze dostawałbyś informacje? Lepsze! Bo ci ludzie szlifują swój zawód i wiedzą, co to znaczy topografia graficzna i wiedzą gdzie należy usadowić logo, gdzie położyć główną informację, gdzie na stronie internetowej patrzy się najpierw, a gdzie później, gdzie dj jest dobry, a gdzie zły. Manager klubu może sobie wyobrazić, że on chce u siebie tylko czarnych dj’i. No problem, wszyscy czarni dj’e stają w kolejce. Ale dopiero po trzech tygodniach okazuje się, który z czarnych dj’i jest najlepszym czarnym dj’em. I dopiero wtedy ten dj dostaje robotę. Właściciel klubu stworzył extra rzecz, bo dał im wszystkim opcje, tylko teraz oni się już muszą dalej postarać. Jeśli wszyscy zajęliby się swoją robotą to byłoby o wiele lepiej i to bym zmienił. Zmieniłbym tych wszystkich omnibusów, w takich powiedzmy fanatyków danej dziedziny, że jeśli gadasz z raperem to on nie gada o niczym innym, tylko o rapowaniu. Ja wiem, że on prywatnie może tam obsługiwać photo shop’a czy coś, ale nie porywa się na zrobienie sobie samemu okładki, bo jest masa ludzi, do których on ma dostęp i którzy zrobią to za niego lepiej. On może mieć jakieś tam pojęcie o photo shop’ie, ale ma też pojecie tego, że jeśli wyjeżdżasz z getta, robisz pieniądze w mieście i nie wracasz do getta tych pieniędzy wydać, to w pewnym momencie to getto padnie. Jeśli jednak zrobisz te pieniądze i nie zapomnisz wrócić do swojego małego miasta, chujowej dzielnicy czy autentycznie getta to biedni ludzie z miejsca, w którym wyrosłeś, będą mieli z ciebie jakiś tam pożytek i pieniądze. Jeśli będzie ci się wydawało, że zrobiłeś forsę w mieście i wydasz ją tam to w pewnym momencie jakiś grafik nie dostanie od ciebie potencjalnej roboty, jakieś studio padnie, bo wolałeś kupić sobie mikrofon niż wynająć to studio. Jeśli nie kupisz płyty to artysta nie będzie miał pieniędzy, żeby nagrać następną i wtedy ty fan zespołu The Cure w pewnym momencie zobaczysz, że Robert Smith reklamuje kurwa cień do oczu, a nie, że promuje swoją kolejną płytę. I czy Ty będziesz miał wtedy do niego złość? Będziesz miał! Bo jesteś właśnie omnibusem, bo wydaje ci się, że wszyscy będą zawsze robili to, co robią, tylko ty nie musisz im w tym pomóc. A my wszyscy jesteśmy na jednej planecie. Jeśli ty wyrzucisz butelkę plastikową, to ja najprawdopodobniej się kiedyś o nią potknę. Jeśli ty ją podniesiesz, to ja przejdę z dumą, że mam czysty chodnik i ja na twoim podwórku też nie wyrzucę pustej butelki, ale jak będę spragniony to nie pojadę do Chin wyprodukować napoju, tylko pójdę do firmy, która się tym zajmuje. Jak będę chciał telefon to pójdę do gsm, a nie do biblioteki.

/z Dj Feel-X rozmawiał Konrad Kazanecki. 2010r./

Kaliber 44 wydał jeszcze dwa krążki zanim zawiesił swoją działalność. Były to kolejno „W 63 minuty dookoła świata” z 1998 roku oraz „3:44” z roku 2000, za którą to zespół został obdarowany nagrodą Fryderyka w kategorii „hip-hopowy album roku”. Obie płyty zdecydowanie różnią się od debiutu. Jest tutaj sporo więcej klasycznych hip-hopowych brzmień i luźnych tekstów, w odróżnieniu od tego, co prezentowała psychodeliczna Księga Tajemnicza. Jest to również okres, w którym powstał Baku Baku Skład, czyli grupa towarzyska, grająca wspólnie koncerty w składzie: Abradab, Joka, Feel-X, Bart, Wójek Samo Zło i Człowiek Nowej Ery. Warto napomnieć, iż WSZ oraz CNE byli w ówczesnym momencie redaktorami hip-hopowego programu w stacji Viva Polska.

Ostatnia płyta Kalibra „3:44”, została nagrana w okrojonym składzie jako, że ze składu odszedł Magik, aby wraz z Fokusem i Rahimem założyć Paktofonikę. Ostatnia płyta K44 to zarazem ostatni występ Joki na scenie w pełnej krasie. Oprócz występów na płytach Kalibra, Jokę mogliśmy usłyszeć jeszcze na kilku innych produkcjach. Utwór „Szau baj najt” z pierwszej składanki IGS’a, gościnny numer na płycie Thinkadelic w utworze „Ja jadę”, zwrotka w kawałku Wzgórza „Język polski” czy też występ na płycie Dj600V w traku „Ja się wcale nie chwalę”. Rok 2005 to powrót Kalibra44 w postaci jednego uworu „Rap to nie zabawa już”, natomiast w 2010 roku, ku zaskoczeniu całej hip-hopowej społeczności Joka pojawił się w teledysku promującym producencki album Jajonasza pod nazwą „Lukatricks prezentuje Czarne Złoto”. W 2012 roku Joka zarapował gościnnie w utworze „Moje Demony” z płyty swojego brata oraz w kawałku „Reprezent” z albumu Miuosha.

Jeśli chodzi o Abradaba, po wydaniu ostatniej płyty z Kalibrem zabrał się on prężnie za karierę solową. W 2004 roku wydał swoje pierwsze solo pod tytułem „Czerwony Album”, z którego to pochodzi utwór „Miasto jest nasze”. Druga solowa płyta Daba wpadła na półki sklepowe rok później pod tytułem „Emisja Spalin”. Trzeci solowy album „Ostatni Poziom Kontroli” ujrzał światło dzienne w 2008 roku. Stylistyka tego krążka najdalej odbiegała od hip-hopu z pośród wszystkich dotychczasowych. Klimat muzyczny mieszał się z reggae, a cały album wypełniony był gościnnymi występami wokalistów w postaci Mariki, Gutka czy też Losza Vera. W 2010 roku Abradab połączył swoje siły z O.S.T.R. co zaowocowało albumem zatytułowanym „Abradabing” wyprodukowanym w całości przez producenta z Łodzi. Sympatia Ostrego do Abradaba mogła być zauważona już w 2002 roku kiedy to ten pierwszy naśladował głos rapera z Kalibra na swojej słynnej freestylowej epce „30 minut z życia”. Na szczególną uwagę z Abradabingu zasługują moim zdaniem utwory „Usłysz mój głos 2010”, „Globalne ocieplenie” oraz utwór wraz z nakręconym do niego teledyskiem pt. „Mamy królów na banknotach”. Jakby się nad tym chwilę zastanowić, to parafrazując kultowy tekst Jay-z z jego pierwszej płyty, w Polsce należałoby rapować: „I’m out for kings to represent me”.

W 2011 roku w MegaClubie w Katowicach odbył się koncert upamiętniający Piotra „Magika” Łuszcza. Z tej okazji na scenie wystąpił Fokus wraz z Rahimem, którzy zaprezentowali utwory Paktofoniki oraz Abradab, Joka i Dj Feel-X, którzy zaprezentowali repertuar zespołu Kaliber44. W 2012 roku Abradab wypuścił swój piąty solowy album zatytułowany „Extravertik”, natomiast rok później zespół wystąpił podczas festiwalu Heineken Opener zapowiadając jednocześnie kolejny album. Najbliższe koncerty zespołu Kaliber 44 odbędą się 25 września 2013 w klubie Stodoła w Warszawie oraz 26 września w klubie Lizard King w Krakowie.

Obrazek